Tekst: Wojciech “Stary Wraq” Wachniewski
Pamir był czteromasztowym barkiem, zbudowanym w Hamburgu dla słynnej firmy F. Laeisz – jednym z „latających” frachtowców tego armatora, ponazywanych na literę P. Wszedł do historii, jako ostatni żaglowiec handlowy, jaki w 1949 roku opłynął z ładunkiem Przylądek Horn.
Do roku 1957 na morzach pojawiło się tyle nowoczesnych masowców z napędem mechanicznym, że eksploatacja zależnych od wiatrów wielomasztowców, jako jednostek do przewozu ładunków masowych, przestała się opłacać. Eksploatujące statek konsorcjum nie dysponowało wystarczającymi zasobami finansowymi, by zlecić którejś ze stoczni wykonanie na statku koniecznych prac remontowych; nie było też w stanie zatrudnić odpowiednio doświadczonych w pływaniu na tego rodzaju jednostkach oficerów. Doprowadziło to do poważnych trudności.
21 września 1957 roku, w pobliżu archipelagu Azorów, płynący z ładunkiem do Europy statek znalazł się w orbicie huraganu „Carrie” (Karolinka). Wspomniany huragan pokonał żaglowiec, który zatonął w Atlantyku; katastrofę statku przeżyło zaledwie s z e ś c i u członków 86-osobowej załogi Pamiru. (…)
Ostatni rejs
Przed wyjściem w (de facto ostatni) rejs etatowy Komendant [3] Pamiru, Schiffer auf grosser Fahrt [4] Hermann Eggers, został z powodu choroby zastąpiony przez kpt. Johannesa Diebitscha, który w młodości był członkiem załogi żaglowca i później dowodził żaglowcami szkolnymi, lecz nie miał żadnego doświadczenia w dowodzeniu wielkimi żaglowymi frachtowcami [5]. Pierwszy oficer Pamiru, Rolf Köhler, miał w chwili wyjścia we wspomniany rejs tylko 29 lat. W swoim dzienniku Köhler zapisał, iż „szlag go trafia” na myśl o kiepskim stanie technicznym czteromasztowca i że „zaraz po powrocie z rejsu do Argentyny zamierza zejść z jego pokładu”. Komendant Diebitsch ze swej strony, lubo uchodzący za świetnego znawcę huraganów, dał się poznać oficerom i załodze, jako człowiek szorstki w kontakcie i sztywny.
W dziesiątym dniu sierpnia 1957 roku Pamir opuścił port Buenos Aires, kierując się zwykłą trasą żaglowców do Hamburga. Na pokładzie znalazło się 86 ludzi załogi, w tym 52 kadetów. W ładowniach i zbiornikach balastowych statku znajdowało się 3780 ton jęczmienia luzem; ładunek zabezpieczono przed ewentualnym przesuwaniem się, umieszczając na wierzchu 255 ton jęczmienia w workach. Podczas załadunku kierownictwo statku popełniło brzemienny w skutki błąd. Chcąc jak najszybciej opuścić port i wyjść w morze, komendant Diebitsch polecił wykonać wszystkie prace sztauerskie własnej załodze, nie mającej zbyt wielkiego doświadczenia w załadowywaniu statków tak wielkich, jak Pamir. Przyczyną tego był strajk miejscowych dokerów, który znacznie opóźniał wyjście żaglowca z portu.
Całość tekstu znajdziecie w najnowszym wydaniu magazynu „Morze”.