Tekst: Hanka Ciężadło
Dawna redakcja „Morza” opisywała niekiedy sprawy, które należałoby uznać za co najmniej nietypowe. Przykładem takiego tekstu jest historia teriera imieniem Lovely, który dostąpił zaszczytu bycia pierwszym na świecie… psem-żabą. Jak do tego doszło? Skąd ten pomysł? I co na to ewolucjoniści?
PIES I JEGO CZŁOWIEK
Przysłowie głosi, że psy z czasem upodabniają się do swoich właścicieli. Rozglądając się wokół, można dojść do wniosku, że faktycznie coś jest na rzeczy – przynajmniej pod względem wizualnym. Zdarza się jednak, że psia wierność posunie się jeszcze dalej, a wówczas dzielny czworonóg towarzyszy swojemu człowiekowi wszędzie tam, gdzie pan (lub pani) się uda. Na przykład pod wodę.
Właściciel teriera, który oficjalnie został żabą, był szwedzkim instruktorem nurkowania swobodnego. Jako fascynat morskich głębin, chciał zapewne dzielić pasję ze swoim pupilem, dlatego skonstruował dla niego specjalną plastikową maskę ze zbiornikiem powietrza. Dzięki temu piesek mógł towarzyszyć swojemu człowiekowi w pracy. Zasobność zbiorniczka pozwalała mu na odbywanie trzydziestominutowych spacerów pod wodą.
Dodajmy, że ta urocza historia miała miejsce kilkadziesiąt lat temu – a więc w czasach, gdy zwierzęta były traktowane nieco inaczej niż obecnie. W tamtym okresie widok psa na łańcuchu nikogo nie dziwił, za to pomysł konstruowania dziwnych urządzeń tylko po to, by zwierzak mógł sobie ponurkować, wydawał się zapewne abstrakcyjny.
A jak to wygląda dzisiaj? Czy w XXI wieku istnieją jakieś psy-żaby? I czy urozmaicanie psiej egzystencji o takie atrakcje, jak podwodne spacery, czemuś służy?
CZY TO ZGODNE Z NATURĄ?
W zasadzie tak, przynajmniej jeśli chodzi o nurkowanie swobodne, czyli bez specjalnego sprzętu, umożliwiającego oddychanie pod wodą. W gruncie rzeczy psia fizjologia sprzyja tego rodzaju zabawom: dobrze rozwinięty układ oddechowy pozwala na krótkotrwałe wstrzymanie oddechu (co u ssaków zachodzi automatycznie, więc nie trzeba tego trenować), a warstwa tłuszczu chroni ciało przed wychłodzeniem. Oczywiście istnieją takie rasy, które wody zasadniczo nie lubią oraz takie, które zanurzają się w niej bardzo chętnie; z usług tych drugich chętnie korzystają różnego rodzaju służby ratownicze.
Do najlepiej pływających ras psów należą nowofunlandy, golden retrievery, pudle (które wcale nie są „głupie”, jak się laikom wydaje), setery, spaniele oraz, co nie będzie niespodzianką: portugalskie psy dowodne. Jak już wspomnieliśmy na wstępie, nasz tytułowy pies-żaba był terierem. Czy zatem nurkowanie (i to w masce) było dla niego wielkim wyzwaniem?
Teriery to charakterne psy, niezależne, odważne, a jednocześnie bardzo oddane właścicielowi. Lubią dominować, ale jeszcze bardziej lubią pracować i uczyć się nowych rzeczy; można więc założyć, że nauka nurkowania wydawała się naszemu bohaterowi ciekawą przygodą, a nie jakąś traumą.
Z drugiej jednak strony, widząc psa nurkującego z maską, należałoby zadać pytanie: po co? Fakt, że zwierzak nie cierpi z tego powodu, nie oznacza jeszcze, że czerpie z tego jakąkolwiek satysfakcję. Pamiętajmy, że dla psów najważniejszym zmysłem jest węch. Drugi w kolejności jest dotyk, zaś wzrok zajmuje dopiero trzecie miejsce. Pies z głową umieszczoną w masce nie będzie mógł ani powąchać, ani dotknąć nosem niczego, co znajdzie pod wodą – pozostanie mu tylko podziwianie widoków, co na pewnej głębokości jest już problematyczne.
Całość tekstu (zawierającą tak szalone koncepcje, jak surfujące…kozy) znajdziecie w zimowym numerze Morza (4/2024). Zapraszamy do lektury!