Ludzie lubią okrągłe rocznice – a trudno zaprzeczyć, że setna jest wyjątkowo okrągła, bowiem „Morze” powstało dokładnie 100 lat temu, w czasach odradzającej się z niebytu Polski. Oczywiście nastroje, zwyczaje i realia były wówczas zupełnie inne, niż dzisiaj. Właściwie przez tych sto lat tylko jedno nie uległo zmianie: „Morze” to dużo więcej, niż czasopismo. „Morze” to ludzie; wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju społeczność Czytelników, łącząca marynarzy, pasjonatów, zapaleńców…
Trzeba pamiętać, że początkowo „Morze” wcale nie było odrębnym bytem, ale „organem prasowym” Ligi Morskiej i Kolonialnej. Wedle oficjalnych założeń, miało ono służyć celom propagandowym – przy czym słowo propaganda miało wówczas zupełnie inny wydźwięk, niż współcześnie. Dziś zastąpiliśmy je wyrazem „edukacja”.
Czasopismo miało edukować, zachęcać do działania, pokazywać uroki Bałtyku, świata i wolności. Temu samemu celowi służyły organizowane przez Ligę wycieczki, dzięki którym wielu ubogich ludzi z zapadłych wsi mogło pierwszy (i zapewne ostatni) raz w życiu na własne oczy zobaczyć morze, odbyć wycieczkę statkiem i uwierzyć, że przyszłość może być lepsza, niż przeszłość.
Może – ale wcale nie musi. Przez pierwszych 16 lat swojego istnienia czasopismo ukazywało się na tyle regularnie, na ile pozwalały na to warunki, aż do napaści Niemiec na Polskę w 1939 roku.
Co ciekawe, kiedy czyta się te pierwsze, archiwalne numery, można wysnuć wniosek, że nie była to napaść całkowicie nieoczekiwana. W wielu artykułach pojawiają się sugestie o konieczności obrony, przygotowania do starcia, wrogości Niemiec itp. Przykładowo w numerze z października 1937 r. w tekście poświęconym sprawie Wolnego miasta Gdańska czytamy:
„Nie ma miesiąca, by nie nastąpiły fakty, które poruszają społeczeństwo polskie, są ostrzeżeniem dla władz polskich, stanowią świadectwo szczególnej i na dłuższą metę niemożliwej do utrzymania nienormalności stanu stosunku Gdańska do Polski. Fakty te są przeważnie natury dość podobnej. Stanowią one próby zamachu albo na ustalony zakres polskich uprawnień w Gdańsku, albo na prawa i swobody polskiej ludności w Gdańsku. W ostatnim okresie mamy do czynienia z zamachami w obu kierunkach.
Przebieg sprawy szkolnej, próby zmuszania pewnej liczby rodziców do odebrania dzieci ze szkół polskich i skierowania ich do niemieckich za pomocą groźby, czy nawet użycia siły policyjnej – to zamach na prawa ludności polskiej w Gdańsku.”
Jak wyglądało „Morze” w czasach powojennych, gdy padł na nie cień „odwiecznej przyjaźni polsko-radzieckiej”? Jak nie były nastroje po upadku ZSRR i czy to, co pisano na temat ukraińskiej floty, ma swoje reperkusje aż do dnia dzisiejszego? Odpowiedzi na wszystkie te pytania znajdziecie w „Morzu” 1/2024. Zapraszamy do lektury!