Jak donosi „Morze” z czerwca 1964 roku, słynna kopenhaska Syrenka wskutek „chuligańskiego wyczynu” została skrócona o głowę. Dekapitacja symbolu Kopenhagi wywołała w Danii ogromne oburzenie. Widoczny na drugim planie człowiek to jeden z ratowników, którzy przy pomocy specjalnej sieci poszukiwali głowy w odmętach kanału portowego.

Dzisiaj wiemy już, dlaczego poszukiwania były bezowocne. Po wielu latach Jorgen Nash – jeden z wandali nazywających siebie „artystami” wyznał, że wrzucił głowę Syrenki do któregoś z kopenhaskich stawów. Nigdy jej nie odnaleziono.

Nie był to zresztą ostatni raz, gdy Syrenka straciła jakąś część ciała; w 1984 roku dwóch podchmielonych chuliganów odcięło rzeźbie ramię. Na szczęście, w tym przypadku obyło się bez poszukiwań, bowiem sprawcy zwrócili ramię dwa dni później. Kolejną próbę odcięcia głowy Syrenki podjęto w 1990 roku, jednak skończyło się na wykonaniu 18-centymetrowego nacięcia. Udanej dekapitacji dokonano za to 8 lat później, ale na szczęście anonimowi sprawcy po miesiącu zwrócili głowę.

Poza tym Syrenka kilkukrotnie oblewana była farbą, raz została ubrana w biustonosz, a raz, w 2004 roku – w burkę.

I kto by pomyślał, że pomniki mogą mieć takie ciekawe życie?