Andrzej Perepeczko

Wspomnienie o Andrzeju Perepeczko

Niedawno pożegnaliśmy wyjątkowego współpracownika naszej redakcji, śp. Andrzeja Perepeczko. Dlaczego wyjątkowego? Czy tylko przez to, że o zmarłych wypada pisać dobrze? Jaka była historia jego życia, jaki był On sam i czego mogliśmy się od Niego nauczyć? O tym wszystkim pragniemy opowiedzieć właśnie tutaj – na łamach „Morza”, dla którego tworzył do swoich ostatnich dni.

Marzenia o morzu

Kiedy zapytamy Wikipedię o naszego Kolegę, dowiemy się, że był marynarzem, starszym mechanikiem, publicystą, pisarzem, wieloletnim wykładowcą Wyższej Szkoły Morskiej w Gdyni. Wszystko to oczywiście prawda; zanim jednak świat miał okazję poznać jego rozliczne talenty, przez Polskę przetoczyła się niejedna burza. Ta największa przeszła do historii jako II wojna światowa.

Przed jej wybuchem mały Andrzejek mieszkał wraz z rodzicami we Lwowie, skąd – jak sam pisał – też widać było morze… jeśli umiało się patrzeć. Perepeczko najwyraźniej umiał i bardzo ciekawiły go morskie, chociaż niekoniecznie bałtyckie klimaty – jak sam kiedyś zmierzył ekierką, ze Lwowa bliżej miał do Morza Czarnego, niż do Bałtyku. Andrzejek pilnie chłonął też opowieści swojego brata ciotecznego, który od zawsze marzył o zostaniu marynarzem – niestety, nie zdołał ich spełnić, bo jako młody człowiek zginął w Powstaniu Warszawskim. 

Zdołał jednak zaszczepić młodszemu kuzynowi tęsknotę za morzem; można powiedzieć, ziarno zostało zasiane. Kiedy później chłopczyk, uciekając wraz z matką przed Armią Czerwoną, trafił do domu stryja, gdzie znajdowała się spora biblioteka pełna książek Conrada i Londona, sprawa została przesądzona – Perepeczko marzył już tylko o morzu.  

Gorszy sort

Niestety te marzenia musiały zderzyć się z brutalną rzeczywistością PRL-u. Niewłaściwe pochodzenie w postaci ojca – przedwojennego oficera stanowiło przeszkodę nie do pokonania. Dla takiego „elementu” droga do Szkoły Morskiej pozostawała nieodwołalnie zamknięta. Trzeba więc było maszerować… naokoło. Niekiedy bardzo mocno naokoło.

Młody Perepeczko dostał się do Technikum Budowy Okrętów w Gdańsku, co było jakąś namiastką morza, a przez niedopatrzenie służb bezpieczeństwa okazało się namiastką całkiem sporą. Potem, już jako absolwent Technikum, został skierowany na trzeci rok Państwowej Szkoły Morskiej w Gdyni celem uzupełnienia wiadomości teoretycznych i praktycznych. Z tą ścieżką edukacji wiązała się również konieczność odbycia rejsów – i tak młody Perepeczko trafił na „praktykę dyplomową” na turbinowiec „Pułaski”.

Później, dziwnym zbiegiem okoliczności, został… palaczem, a następnie motorzystą i asystentem maszynowego. Wspinanie się po szczeblach kariery przerwała jednak decyzja władzy ludowej, która nagle przypomniała sobie pochodzenie naszego bohatera. 

Postanowiono zatem naprawić wcześniejsze błędy; Perepeczko został usunięty z floty, oficjalnie zakazano mu mieszkania w strefie przygranicznej, a także skierowano jego karierę na zupełnie nowe tory – został bowiem wcielony do Ludowego Wojska Polskiego i trafił do karnego „Batalionu Górniczego” w kopalni Wesoła. Ani praca przez dwa lata pod ziemią, ani konieczność mieszkania w prymitywnych i niezwykle ciężkich warunkach nie zdołały zatrzeć w sercu Perepeczki wspomnień z wielkiego świata – a nawet rozpaliły je na nowo. Z tej tęsknoty powstały bowiem wiersze, wspominki, książki i… artykuły dla „Morza”.

(…)

Tekst: Hanka Ciężadło

Tagged , , , ,